Czy pracownik naukowo-dydaktyczny jest (współ)odpowiedzialny za współczynnik zatrudnienia absolwentów uczelni?

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule artykułu może być paradoksalnie najmniej oczywista z punktu widzenia samego pracownika naukowo-dydaktycznego. Nauczyciel akademicki odpowiedzialny za zatrudnienie studenta? Czy to „niedorzeczna oczywistość”? „Niedorzeczna”, mając na uwadze kontekst, warunki pracy i świadomość tejże odpowiedzialności bezpośrednio wpływające na stopień utożsamiania się z jednym z najbardziej „oczywistych” docelowych efektów kształcenia studentów na pierwszym bądź drugim stopniu studiów.

Zgodnie z literą Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 5 października 2011 r. (Dz. U. Nr 243, poz. 1445) w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia, jednostka organizacyjna szkoły wyższej może prowadzić studia pierwszego stopnia lub studia drugiego stopnia, jeżeli, między innymi, „wdrożyła wewnętrzny system zapewniania jakości kształcenia, uwzględniający działania na rzecz doskonalenia programu kształcenia na prowadzonym kierunku studiów, od dnia rozpoczęcia kształcenia na danym kierunku studiów”[1].

Czyż uczelnia nie jest zobowiązana „dzisiaj” oferować programów kształcenia, które „jutro” będą miały wpływ na jakość życia jej absolwentów i jakość życia społeczeństwa w ogóle? Jest, i zgodnie z powyższym punktem cytowanego rozporządzenia powinna mierzyć efektywność realizowanych procesów.
Współczynnik zatrudnienia absolwentów uczelni jest bez wątpienia jednym z podstawowych wskaźników efektywności instytucjonalnej szkoły wyższej. To „walidator” skuteczności rozpoznania rynku i kształtowania profilu absolwenta odzwierciedlającego wymagania i potrzeby potencjalnych pracodawców. To wyznacznik jakości współpracy uczelni z otoczeniem w projektowaniu procesu kształcenia. To miernik jakości praktyk studenckich jak rownież efektywności funkcjonowania biura karier.
Te obszary mogą z powodzeniem posłużyć szkole wyższej w procesie planowania celów zarówno tych strategicznych, ale także operacyjnych. Skoro tak, bazując na zasadach zarządzania jakością (bo przecież system musi być wdrożony), należy domniemać, że „potrzeby klienta oraz cele przedsiębiorstwa są nierozłączne”[2]. Klient – student, zapewne nie ma na celu iść na zasiłek dla bezrobotnych, a preferowałby raczej „w miarę pewne” zatrudnienie na krótko przed albo zaraz po absolutorium.
Pracownicy naukowo-dydaktyczni – klienci wewnętrzni, też mają swoje potrzeby. Stopień motywacji do pracy, współuczestnictwa w procesie realizacji strategii uczelni będzie wprost proporcjonalny do stopnia spełnienia ich wymagań wobec pracodawcy. Oni chcą i mogą, a nawet powinni. Na ile jednak warunki pracy zachęcają do właśnie takiego podejścia?

Nie chodzi tu bynajmniej o regulacje prawne w „w zakresie lojalności” wobec aktualnego pracodawcy, którą „za zgodą rektora” można nadwyrężyć. W momencie stworzenia warunków pracy, spełnienia podstawowych wymagań, problem wieloetatowości nie istniałby. Po pierwsze, nikomu to by się nie opłacało, a po drugie każdy bez wyjątku na tym by skorzystał. Bez wątpienia temat jest na tyle kompleksowy, że znajdzie swoje rozwinięcie na stronach portalu Mea Universitas.

Reasumując, tak, pracownik naukowo-dydaktyczny szkoły wyższej jest odpowiedzialny za współczynnik zatrudnienia absolwentów. Jakie są jednak warunki rozbudzenia odpowiedzialności za ten istotny aspekt jakości funkcjonowania uczelni? Może należałoby opublikować warunki pracy nauczyciela akademickiego, aby możliwe były do spełnienia warunki prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia z kompleksowo wdrożonym systemem zapewnienia jakości na czele?!

[1] Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 5 października 2011 r. w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia (Dz. U. Nr 243, poz. 1445).
[2] Total Quality Management Master Plan, Department of Defense USA, Washington, August 1988, s. 1, [za:] R. Karaszewski, Zarządzanie jakością – koncepcje, metody i narzędzia stosowane przez liderów światowego biznesu, TNOiK „Dom Organizatora”, Toruń 2005, s. 137.

  • Facebook
  • Twitter
  • Google Bookmarks
  • LinkedIn
  • Drukuj
  • email
  • PDF

1 Comment

Filed under Perspektywa absolwenta, Perspektywa państwa, Perspektywa pracodawcy, Perspektywa uczelni

One Response to Czy pracownik naukowo-dydaktyczny jest (współ)odpowiedzialny za współczynnik zatrudnienia absolwentów uczelni?

  1. PS

    Czy Autor spróbował dotrzeć do literatury poświęconej zarządzaniu w szkole wyższej? Zapewniam, ze jest dość bogata. Niemcy i Anglosasi są tu szczególnie aktywni. Ze współczynnikiem zatrudnialności jest pewien problem. Zatrunialności w sensie „n% absolwentów ma pracę już 6 miesięcy po skończeniu studiów” czy „n% absolwentów znalazło zatrudnienie zgodne z wykształceniem” czy „n% absolwentów ma taką pracę, jaką by chciało” czy… ? Na zatrudnialność wpływają (też, a może przede wszystkim) inne czynniki, niż jakość wykształcenia. Przykładowo, kształcimy więcej studentów w zawodach high – tech, niż jest w stanie wchłonąć przemysł. Stąd biotechnologowi czy inżynierowi biomedycznemu niełatwo o pracę w zawodzie. Jak ją dostaje ma pensję często niższą, niż kierowca ciężarówki (dotyczy to także zatrudnienia na uczelni). O naukach społecznych nawet nie wspomnę, te studia dają tylko kompetencje ogólne. Poza tym wciąż jeszcze wielu pracodawców niechętnie zatrudnia ludzi z wysokimi kwalifikacjami (na zasadzie „on mnie wygryzie”). To, co może dać uczony studentowi, to rzetelne przygotowanie fachowe i umiejętność radzenia sobie z problemami. Tyle i aż tyle. Nie zagwarantuje jednak sukcesu w szukaniu pracy.
    Problem jest także systemowy – system stawia na wykształcenie jak największej liczby studentów i jak najwyższą sprawność nauczania (99,9% rocznika kończy studia w terminie – od tego wg jednego z projektów będzie zależało finansowanie dydaktyki). To się ujemnie przekłada na jakość.
    Gdyby np. ograniczyć liczbę studentów przy niezmienionym finansowaniu (powiedzmy, zakładamy miejsca na studiach bezpłatnych dla 25% każdego rocznika maturzystów z założeniem, że na studia II stopnia idzie co drugi z nich), to to, choćby ze względu na większą selekcję na starcie i mniejszą liczbę studentów przypadających na pracownika, dałoby „projakościowy” efekt.
    Co do listy obowiązków nauczyciela akademickiego – są znane i wynikają z przepisów. Jednocześnie są ustawiane tak, że nie sposób im sprostać, bo liczba zadań jest taka, że albo cierpi na ich realizacji dydaktyka, albo praca naukowa. Jeżeli dodać do tego poziom wynagrodzeń zmuszający do szukania dodatkowych zajęć – mamy to, co mamy.